Na czym polega polowanie w kotły?
Współczesne techniki myśliwskie ewoluują mocno w kierunku precyzyjnych metod z użyciem technologii. Warto jednak poznać tradycję, która przez stulecia kształtowała kulturę łowiecką. Polowanie w kotły to metoda polowania na zające, stosowana do lat 50. – obecnie jest zabroniona. Sprawdźmy, jak działał ten system w praktyce.
Spis Treści
Polowanie w kotły – na czym polega? Wyjaśniamy podstawy
Grupa kilkudziesięciu myśliwych i naganiaczy otaczają kwadratowy lub okrągły obszar łąki. Uczestnicy poruszają się równomiernie, stopniowo zmniejszając krąg, aż zwierzęta zostaną wypchnięte na otwartą przestrzeń. W ostatniej fazie naganiacze wchodzą do środka, by zmusić zwierzynę do ucieczki prosto pod lufy oczekujących strzelców. Całość przypominała ruch zegara – każdy uczestnik musiał zachować rytm i dystans, by nie przerwać pierścienia.
Polowanie w kotły można podzielić na 3 główne fazy:
- Rozpoznanie terenu
Przed polowaniem odbywało się wielogodzinne rozpoznanie. Doświadczeni myśliwi sprawdzali tropy, miejsca żerowania i naturalne kryjówki zajęcy. Wybór obszaru miał ogromne znaczenie – zbyt duży „kocioł” utrudniał kontrolę, za mały powodował przedwczesną panikę zwierząt. - Okrążanie
Naganiacze z psami (najczęściej gończymi) szli 10-15 metrów przed myśliwymi. Strzelcy poruszali się w absolutnej ciszy, gotowi do oddania celnego strzału. - Płoszenie
Po zmniejszeniu kotła do około 200 m, rozpoczynał się finał. Naganiacze wchodzili do środka z hałasem – uderzali w metalowe przedmioty, krzyczeli, wypuszczali psy. Zwierzęta, próbując uciec, musiały przebiegać przez linię myśliwych. Strzały oddawano wyłącznie w kierunku od naganki, więc wymagało to idealnej synchronizacji.
Dlaczego ta metoda była kiedyś stosowana?
- Wyróżniała się wysoką skutecznością na otwartych terenach – na polach czy łąkach trudno było schronić się przed systematycznym okrążeniem.
- Pozwalała na kontrolę populacji – w czasach, gdy zające niszczyły uprawy, pozwalała szybko redukować ich liczebność.
- Argumentem „za” był wymiar społeczny – polowanie w kotły angażowało lokalne społeczności: strzelców, naganiaczy oraz osoby odpowiedzialne za logistykę.
Jej największe wady to przede wszystkim stres dla zwierząt – długotrwałe okrążanie powodowało panikę, prowadząc do śmiertelnego wyczerpania części zajęcy. Należy wskazać też na niską selektywność – trudno było celować w konkretne osobniki, a to kłóci się z zasadami etycznego łowiectwa.
Czy obecne prawodawstwo dopuszcza polowanie w kotły?
Obecnie polowanie w kotły jest w Polsce całkowicie zakazane.
Dziś jedynym legalnym odpowiednikiem są tzw. pędzenia zbiorowe (bez psów), w których musi wziąć udział co najmniej 6 myśliwych.
Na zające szaraki i dzikie króliki można polować od 1 listopada do 31 grudnia, jednak w drodze odłowu okres ten jest wydłużony i trwa do 15 stycznia. Uwaga! Pamiętaj, że zając bielak podlega natomiast w naszym kraju ścisłej ochronie gatunkowej ze względu na niską liczebność populacji. Chcesz wiedzieć więcej? Najważniejsze informacje o polowaniach na zające znajdziesz w naszym artykule na blogu.
Polowanie w kotły: co jeszcze warto wiedzieć?
Porównując polowanie w kotły z innymi tradycyjnymi metodami, takimi jak „czeska ława” czy polowanie z podjazdu, można dojść do ciekawych wniosków. Wszystkie miały na celu efektywne pozyskiwanie zwierzyny przy minimalnym nakładzie sił. Polowanie w kotły wyróżniało się jednak swoim zasięgiem i skutecznością na otwartych terenach, o czym wspominaliśmy już wcześniej. W przeciwieństwie do „czeskiej ławy”, która wymagała siatki uniemożliwiającej ucieczkę zwierzyny, kocioł opierał się na precyzyjnej synchronizacji ruchów myśliwych i naganiaczy.